On znowu się znalazł i znowu się zgubił. Później jeszcze raz się zgubił i jeszcze raz znalazł. Jak bumerang. Gubi się i wraca, gubi i wraca. Mógłby być patykiem, bo ja wolę patyki, a nie jakieś bumerangi. Warczę już na to i szukać go nie będę!
Dobrze, że przynajmniej zabrał mnie wczoraj do lasu.. było tak pięknie! Liście po same uszy, sarenki i patyki- no właśnie! Patyki a nie bumerangi. Wszędzie były patyki! On rzucał a ja nurkowałem za nimi w tych oceanach liści. Odnalazłem każdy i każdy porządnie zniszczyłem. Spalić, zniszczyć, zgnieść! Tak kocham właśnie te lasy i patyki w nich!
Nadal nie udało mi się zjeść tej jesieni. Nie wiem gdzie to się kupuje. I Ona chyba też nie wie, bo wróciła z pełnymi siatami, ale bez jesieni. Tylko biedronki były. Tak- na tej siatce były. A tej jesieni w środku brak. Widocznie nie było jej na promocji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz