poniedziałek, 28 marca 2016

Wielkanoc czy wielkidzień?

Leżałem grzecznie w swoim nowiutkim legowisku, gdy usłyszałem przypadkiem jak Oni rozmawiają, że będzie wielka noc. Czekałem i czekałem... Człowieki szykowały się do niej już od jakiegoś czasu. Sprzątali dokładnie całe mieszkanie- bo jak wiadomo w nocy się nie sprząta a skoro ta noc miała być taaaaka wielka, to trzeba to było zrobić naprawdę dokładnie. 
Ona piekła jakieś ciasta i mięsa- och jak pachniało! W caluteńkim domu pachniało pysznie!  To ciasto drożdżowe, to babka, to karczek, to boczek.. tyle jedzenia- wszystko widziałem i wszystko chciałem zjeść!
Widziałem też jak zwykłe jajka zamieniali na takie kolorowe niby-piłeczki- nie chcieli, żebym aportował. Trochę to dziwnie, bo piłki to piłki a piłki są po to by je aportować. 
Szykowali się długo do tej nocy, więc byłem przekonany, że będzie strasznie wielka. Taka wielka noc jak cały tydzień albo może i większa. Wszyscy pojechaliśmy na tą wielką noc do Dziadka, więc wiedziałem, że to nie byle co! Już nie mogłem się doczekać, ale byłem cierpliwy, bo Ciocia głaskała mnie ochoczo po brzuszku. W sumie mógłbym tak jeszcze długo czekać, bo brzuszki lubią być głaskane, a najlepiej jak są najedzone i głaskane!
Wiedziałem, że to będzie już niedługo, że to lada chwila...
Najpierw był poranek i takie śniadanie- też wielkie. Były spacery 
i odwiedziny. Oni już nawet ciasto zjedli, więc wiedziałem, że to pewnie po to by najeść się przed tą wielką nocą. Później spacerek, siku i spać...a więc już! Wielka noc! Śpimy i śpimy i... pobudka...Chyba to jakieś żarty były a nie wielka noc! Do tego chyba zepsuły się wszystkie zegarki! Ona przestawiała na nich takie śmieszne cyferki i już trzeba było iść na poranny spacer... 
Na szczęście przynajmniej dzisiaj jest wielki dzień. Jest wielki i z wielkim słońcem i jeszcze był las, więc to rozradowało mój mały ogonek, który był naprawdę wielce oburzony tą wielką nocą, która była wielce krótka i w ogóle się nie wyspałem!
Do tego zmartwiłem się też strasznie, bo On zgubił wiosnę... Zaparkował pod lasem i słyszałem jak mówił do Niej "chodź, poszukajmy wiosny". Chciałem pomóc a i owszem! Ale... ale nie wiem jak ta wiosna pachnie...
Wcale się nie dziwię, że On zgubił tą wiosnę! Pewnie się nie wyspał tak samo jak ja a teraz to już tylko ziewanie nam zostaje... taki to żart- ta wielka noc! Normalnie pies by się uśmiał, a nie wielka noc!

niedziela, 6 marca 2016

Inny weekend.


Urlopy już się skończyły, a teraz to jest weekend- tyle, że jakiś inny ten weekend niż zwykle.
Wczoraj On zabrał mnie do lasu wyjątkowo wcześnie, więc szybko zwęszyłem, że to jakiś podstęp! I to jaki! 
Po naszym powrocie wyszli razem z domu i widziałem, że biorą moje smakołyki ze sobą.  Powtarzam- MOJE smakołyki! Nie było ich kilka godzin a jak wrócili to nie mogłem w to uwierzyć... ich buty były ubłocone (robili wędrówki beze mnie!) i co gorsze- wyczułem od nich psa... I to nie jednego! Kilka! I nie przynieśli z powrotem smakołyków! Moich smakołyków!
To znaczyło tylko jedno... Wędrowali z innymi psami, głaskali je, przytulali i karmili MOIMI smakołykami! Byłem wściekły! 
Ona chciała mnie przekupić jednym małym smakołykiem, ale nawet na nią nie zerknąłem.. nie dam się tak łatwo przekupić! 
A później wyciągnęła jeszcze cztery... wybaczyłem wszystko. 
Głaskała mnie długo i tłumaczyła, że byli w jakimś schronisku u psów, które nie mają domów ( no mówiłem, że wędrowali gdzieś!), ale że oczywiście ja jestem najładniejszy, najukochańszy... Przecież ja to wiem, no ale nie przerywałem Jej.. tak ładnie to mówiła.
Później i mnie zabrali na wyprawę i to do dwóch parków! Były patyczki i komendy... także no .. no mogę się zgodzić na te ich wyprawy, niech sobie jeżdżą do tych schronisk, tylko żeby pamiętali, że to ja jestem ten najładniejszy, najukochańszy...
A dziś taka piękna pogoda i znowu można by robić wędrówki po lasach a Ona tylko leży w tym swoim legowisku pod kołdrami i tak dziwnie pociąga nosem - chyba nie umie węszyć. Muszę jej wytłumaczyć, że przy węszeniu nie zatyka się nosa chusteczkami. Szczeka też jakoś dziwnie- wszyscy psi kumple by mnie wyśmiały jakbym tak szczekał na osiedlu... On zrobił dziś obiad i coś tam mówił, że "jest chora". Nie wiem co to znaczy, ale pewnie to jakaś kara i teraz Ona musi leżeć w legowisku... On też coś szczekać zaczyna, ale też mu to nie wychodzi jak trzeba. Niech te moje człowieku już lepiej leżą i nie szczekają, bo od szczekania w tym domu jestem ja!
No i Ona tak leży i leży, więc ja też leżę obok, bo może będzie jej raźniej...


środa, 2 marca 2016

Drzemki.

Ostatnimi psimi czasy jestem wykończony. 
Zarówno On jak i Ona ciągle siedzą w domu. Może nawet nie siedzą ciągle, bo też leżą, oglądają telewizję, biorą mnie na spacery i gotują.
I właśnie to jest najgorsze! Najgorsze, bo ja muszę czuwać nad tym co robią, bo przecież, jeśli się zdrzemnę na moment to mogliby pójść na ten spacer beze mnie- bo jak wiadomo jestem przesłodki jak śpię (Ona zawsze tak mówi!) i szkoda byłoby mnie budzić. W tym czarnym pudle na który mówią telewizor, włączają tą całą telewizję. Tam są zamknięte takie małe człowieki i one się ruszają. Teraz nawet często są też małe psy, koty, góry, jeziora...no widziałem przecież! Ale najbardziej lubię jak Ona idzie po herbatę i wtedy mówi, że są "reklamy". Te reklamy to są super- najlepsze to są takie żółte, jest sporo psów 
i smakołyków. I później czasem Ona przynosi mi takie smakołyki jak z tej reklamy. Takie żółte papierki a tam różne mymłaki. Trochę nie wiem jak Ona to robi, bo niby idzie po herbatę a zawsze wie jakie później smakołyki kupić.. ale skoro Ona wie, to pewnie to jest ta cała "siła reklamy". Grunt, że wie i że kupuje! 
Ale wracając do tych drzemek, to nie mogę też spać, bo a nóż widelec coś właśnie ugotują. Muszę przecież pilnować by zdrowo się odżywiali! Poza tym jakby tak coś spadło z tego jedzenia np. z takiej kanapeczki z szyneczką, to ja zawsze czuwam i mogę migiem to posprzątać, 
a wiadomo przecież- Ona nie lubi bałaganu! Czuwam więc cały czas... Czuwam i czuwam, a psie oczy moje same się zamykają. Ja rozumiem czuwać, ale bez przesady! To już ponad tydzień! Wcześniej mówili, że "idą do pracy", a teraz słyszałem jak mówili, że biorą "zaległy urlop". 
Co dokładnie brali to nie wiem- tylko kubki z kawą widziałem. 
Rozumiem wszystko przecież, czuwam uparcie! Ale niech ten urlop już zjedzą, wypiją czy coś... bo inaczej mnie wykończą! Czasem nie mam już sił dojść do legowiska...
Przecież należy mi się chociaż taki mały odpoczynek, mała drzemeczka a nie jakiś zaległy urlop...