piątek, 30 października 2015

Zrobiła jezioro.

Piękny, biały i puszysty! - To o mnie. Do tego można dodać- inteligentny, wysportowany i rezolutny. Idealny kawaler do wzięcia, ale do rzeczy!
Biały i puszysty zrobiłem się wczoraj, a dokładniej to Jej sprawka. Podniosła takie srebrne, błyszczące coś do góry i zaczęła lać się z woda. Normalnie czary takie! I w ten sposób zrobiła jezioro w łazience i kazała mi w nim pływać. Tylko, że jak mam pływać, skoro to jezioro jest takie małe? Ona nadal nie rozumie, że jeziora to ja lubię, ale takie duuuże, zimnawe, do którego wpada taka duża piłka na którą Ona mówi "słońce". Ciekawe czy też jest piszcząca jak moje piłeczki do zabawy? Nigdy jeszcze nie dopłynąłem do tej piłki, ale nadal próbuję! Zwykle wpada do tego jeziora i w końcu się topi, więc może to słońce jest trochę dziurawe, nabiera wody i idzie na dno? Kiedyś do tego słońca dopłynę i będę je gryźć i gryźć. Jeśli będzie piszczące to na pewno się tym pochwalę! Aa i fajnie jak po tym jeziorze pływają kaczki. Kaczki są super bo można się z nimi bawić w berka- takiego pływającego. Niestety to ja zawsze jestem tym berkiem i ciągle przegrywam, ale w sumie to lubię być tym berkiem. Jak biegam z moimi kumplami psami to zawsze one biegają za mną i nigdy nie mogą mnie dogonić, a z tymi kaczkami w tym wodnym berkiem to ja jestem goniącym a nie gonionym- w życiu czasem trzeba coś zmienić. Jakbym w końcu do takiej kaczki dopłynął to mógłbym ją zjeść, ale nie muszą się bać, bo ja z piórami nie lubię. Z makaronem lubię i z rosołem. 
Jak Ona to jezioro wczoraj zrobiła, to później polewała mnie czymś takim pachnącym i później mówiła, ze jestem puszysty. Nie brzmi to zbyt dobrze i nie wiem czy nie powinienem dostać od tego jakiś kompleksów. Później owinęła mnie w ręczniki i nawet serem żółtym mnie częstowała.
 Ten ser to pewnie na przeprosiny, że takie małe to jezioro i nic nie popływałem. Nic się nie zmęczyłem tym niby pływaniem, ale wieczór spędziłem już przed telewizorem. Czasem odrobina relaksu jest wskazana!


wtorek, 27 października 2015

Nie tęsknię.

Niewiarygodne! On znowu gdzieś się zgubił!

Rano zabrałem go do lasu, sprawdziłem jaką ma kondycję i zlustrowałem świeżość jego kanapek. Tak jak wcześniej obiecałem -sprawdziłem wszystko osobiście. Nigdy nie robię fuszery!
Później On zabrał torbę, kilka wieszaków z koszulami i szybko wyszedł. Wróciła Ona, więc ją też wyprowadziłem na spacer. Muszę być przecież sprawiedliwy w tych spacerach, żeby się nie pokłócili kogo mam zabrać. Konfliktów trzeba unikać.
Jest już dawno po 21:00 a Jego nadal nie ma! On musi mieć strasznie słaby węch skoro tak często się gubi. To niedorzeczne! Nie będę na niego czekać! Niech on sobie nie myśli! Mam leżeć i czekać? Co to ja jestem pies, żeby przy drzwiach warować? Nie będę tęsknić! Nie będę tęsknić... nie będę... 



poniedziałek, 26 października 2015

Ja tu pilnuję

Wczoraj w nocy ktoś chciał się włamać do mojego domu, więc zerwałem się na równe cztery łapy i pognałem pod drzwi. I te drzwi się otworzyły!

Znalazł się! Znalazł!

S. nareszcie znalazł drogę do domu! Pewnie zabłądził gdzieś w lesie i ten las był strasznie duży i dlatego nie było go od wtorku. On nigdy wcześniej się tak nie gubił a teraz ciągle. Ona mówi "zobaczysz, że wróci". Ale jak to? To Ona wie, że On się zgubi zanim się jeszcze zgubi?Trochę to podejrzane. A co będzie, jeśli Ona też się zgubi? Kogo będę pilnował?

Muszę chodzić za Nim krok w krok i go pilnować. Naprawdę nie wiem co Oni by beze mnie zrobili... Pewnie dawno by się zgubili i wcale nie wrócili. Dobrze, że mnie mają!

Biorę ich na spacery i przyprowadzam do domu. Pilnuję też, aby sporo jedli, no bo jakby się zgubili na dłużej to się przyda. Zobowiązałem się też sprawdzać czy to jedzenie jest odpowiednie. Dziś na przykład musiałem spróbować: szynki, chleba, kotleta, makaronu i ciasta. Naprawdę nie wiem kto inny by się aż tak poświęcał.. Strasznie dużo obowiązków mam przez tych moich Człowieków i jestem wręcz wykończony, no ale niech wiedzą... Ja tu pilnuję!


piątek, 23 października 2015

Obraza majestatu.


Wściekły jestem! Wściekły i wcale nie mam wścieklizny, ot co! 
Piątek, piątunio,o weekendzie już sobie marzę a tu...  brzusio mnie boli... Przyszła K. i wziąłem ją na spacer, bo już tak strasznie bolał mnie ten mój mały brzuszek i ups... a ta mi wyskakuje z hasłem "rzygasz jak kot, masakra". No masakra to się zgodzę! Jak Ona mogła! Jak mogła powiedzieć "jak KOT". KOT! Rozumiecie? Mnie? Do jakiegoś parszywego sierściucha? Tak, masakra!

Ooo nie...tak się bawić nie będziemy. Jestem tak zły i wściekły, że może nawet tej wścieklizny dostanę.

czwartek, 22 października 2015

Szarlotki nie było.

Straszne koszmary dzisiaj miałem! Straszne! 
Byłem chudy i miałem oklapnięte uszy! Okropność! I jeszcze kraty, wszędzie kraty i stado, ale nie moje, tylko jakieś przypadkowe. Człowieki wchodziły, patrzyły i wychodziły. Czasem brali kogoś z tego stada i wychodzili zadowoleni, ale beze mnie... Do tego ciągle ktoś żarł z mojej miski, bo przecież to była na pewno moja miska! Co prawda nie było w niej Royala dla kastrzaków, ale jestem pewny, że ta miska była moja i tylko moja, a nie tych pięciu szczeniaków. Przecież to niemożliwe! Dlaczego miałbym się dzielić miską? Koszmar, no koszmar! Na szczęście przyszli Oni, dali kabanosa i pojechaliśmy.. do DOMU.
Tak sobie teraz leżę i myślę.. Ona mówiła we śnie, że te kraty i dziwne stado to SCHRONISKO. Ależ ona się myli! Na pewno! Przecież schroniska to są w górach i z szarlotkami. Tak, na pewno! Schroniska są z szarlotkami i długo się idzie a później się je- tak! Te szarlotki się je. No może czasem jeszcze kiełbasy- takie pieczone z Jego talerza. A te kraty, to stado i te człowieki, co mnie nie chciały...  Dobrze, że wiertara od sąsiadów mnie zbudziła. Nie lubię wiertar i nie lubię też koszmarów. Dobrze, że to tylko zły sen, bo na pewno takie miejsca nie istnieją. ..
Jak wróci On to zabierzemy K. w góry i przypomnę jej co to jest schronisko i nawet pozwolę jej zjeść kawałek szarlotki. Niech wie, że się pomyliła i zapamięta sobie. 
K. przyszła chwilę po tym strasznym śnie i aż rozmerdałem się ogonem jak już wróciła. Mówiła, że była się szczepić, że przeciwko grypie- to pewnie jakaś ludzka wścieklizna.  Dała żarło i trochę się uspokoiłem. Ciągle jednak sobie myślę, że może gdzieś są prawdziwe kraty i nie ma Royala, wołowych uszów, smakołyków, kocyka i nikt nie zabiera do lasu... Nieee.. bzdura! 
Idę spać i niech przyśni mi się teraz coś prawdziwego...  na przykład ta wątróbka z lodówki.


środa, 21 października 2015

Jesień - czy to się je?

Kolejny szary dzień za mną. Znowu musiałem moczyć łapy w kałużach i udawać, że nie jestem z cukru, a przecież Ona ciągle mówi, że ze mnie taki słodziak. Więc jak w końcu? Z cukru czy nie? Powinna się zdecydować. Jakby tego było mało ściągnęła mnie z wyra już o 5, bo Ona idzie do pracy. No i? Przecież ja nie idę, więc po co mam wstawać. Ona mówi, że na siuranie i coś jeszcze. Nie bardzo to rozumiem, bo przecież idzie koło mnie, prowadzę ją za smycz i nic więcej nie robi. Czasem tylko szeleści jakimś kolorowym workiem. Podejrzana ta Moja K. 
Dziś na przykład zabrała mnie na manicure do mojej ulubionej Blondynki. Później stawiały mnie na takiej czarnej półce i Blondyna mówiła, że "trzymam wagę" a przecież nic w pysku nie miałem. Dziwne te baby jakieś. Wieczorem znowu musiałem wziąć ją na spacer. Doprawdy nie rozumiem dlaczego Ona tak lubi chodzić w deszczu i jeszcze mówi, że jesień przyszła. Czy ta jesień jest smakowita? Może trochę wołowa czy coś? Nie wiem, ale jak przyjdzie to sprawdzę czy da się ją zjeść. Na razie zjadłem ruskiego pieroga, chociaż nie wiem czemu ruski skoro przywieziony z Krynicy? Dobry był. 
Męczące te ciągle pytania. Jutro też je zjem. Dobranoc.